Ostatnio ( chyba 2 notki w temu ) wspominałam o tym, że planuje wam napisać jak ma się kwestia ubioru do pracy. A wiec po kolei ;) O ile nie wykonuje się zawodu, który wymaga z góry ustalonego stroju jakim np. jest uniform w służbach mundurowych, czy jest wynikiem przyjętych norm pracodawcy np. w postaci tzw. stroju biznesowego mamy na ogół dowolność w ubiorze :) No właśnie z ta dowolnością różnie bywa...
Wszystko dlatego, ze wykonywana praca może wpłynąć na nasz styl. Ja znając realia bibliotekarskie ( dla uściślenia dużych bibliotek akademickich, gdzie każdy ma przydzielony dział i w zależności od działu można sobie pozwolić na więcej luzu np. opracowanie księgozbioru lub wręcz przeciwnie trzeba być bardziej reprezentacyjnym np. wypożyczalnia ) byłam przyzwyczajona do faktu, że to co prezentuje tu na blogu w ramach mojego 'eleganckiego, kobiecego stroju codziennego' spokojnie sprawdzało się w pracy, ale ostatnio niekoniecznie ;) Wynika to z tego, ze w przypadku mniejszej biblioteki muszę być przygotowana/dostosowana do jej realiów z tego wynika m.in. kategoryczny zakaz noszenia obcasów ( ich stukot na kafelkach/parkiecie może spowodować migrenę u czytelnika, ba w czytelni ma być cisza, a nie stuk, stuk...), które na dodatek jeśli nie ma się specjalnej drabiny do regałów tylko używa stołków by dosięgnąć daną książkę na najwyższej półce mogą stanowić powód poważnej kontuzji stopy. Tak, więc baleriny, mokasyny są w sam raz. Bezpieczne, ładne i ciche co najważniejsze. Co do ciuszków, to bez szans są długie spódnice ( jedną szydełkowa sobie ciut uszkodziłam w biegu miedzy regałami ), lub zbyt dopasowane ( ołówkowe odpadają, gdy nie ma się wspomnianej przeze mnie drabiny, a szkoda ). W związku z tym elegancka bibliotekarka powinna zdecydować się na rozkloszowane spódnice/sukienki w stylu lat 50-tych, jednak nie nazbyt obszerne by się zmieściła miedzy regałami ;) Ewentualnie w męskim stylu w dopasowanych spodniach z wygodnych tkanin ( wełna, bawełna etc. )
Nie wszystko zatem mogę nosić do pracy, ale na szczęście są to tylko drobne wyrzeczenia, w końcu to nie mowa o prawdziwym uniformie :D W następnej notce za prezentuje wam coś nowego i w kropki oraz coś turkusowego i szydełkowego ;)
Top: Teranova
Sweter: szydełko by MG
Spodnie: SH
Opaska: ?
Naszyjnik: SH
jeju ale ksiązek ;)
OdpowiedzUsuńponad 20 tysięcy i ciągle przybywa :D w końcu to biblioteka !
UsuńMiłe środowisko pracy :)
OdpowiedzUsuńJa w sumie mam dowolnośc, o ile tyłek porządnie zakryty i biusta też. Aczkolwiek preferuję styl jeansy + tunika, buty różne, ostatnio trampki :d
Miłe owszem, ale wszystko zależy od ludzi z którymi się pracuje. Na ogół wypowiadam się, ze jest to środowisko specyficzne ;)
UsuńPamiętam to, jak nieraz siedziałam w czytelni i kobieta ją obsługująca chodziła na obcasach. Absolutna cisza i ten jej sktukot tam i z powrotem. Moje myśli były tak niecenzuralne i nie mogłam zrozumieć jak można być tak głupią. Nie rozumiałam po cholerę tak się ubrała :) Reszta mi jakoś nie przeszkadzała :) Ogólnie to ja nie lubiłam bibliotekarek bo zawsze skrzętnie sprawdzały, czy na czas oddałam książki :p
OdpowiedzUsuńBardzo fajne zdjęcia, życzę dużo sukcesów i spełnienia w pracy :)
no właśnie ;) a co do książek to dla mnie to bez znaczenia, jestem wyrozumiała, a nie jakaś tam formalistka no chyba, ze było by to totalne przegięcie np. ponad 3 miesiące zwłoki bez poważniejszego uzasadnienia :), ale to już zależne jest od biblioteki jej typu bo na uniwersyteckich ja rozumiem to przeszczeganie zasad. Po podręczniki akademickie zawsze jest kolejka zapisów :/ i stąd te ścisły formalizm...
UsuńŚwietny post;)Normalnie zazdroszczę Ci pracy wśród tylu książek i przystojnych studentów ;))Co do stroju, to wierz mi, masz duże pole do popisu, większe od pani, która pracuje w warzywniaku...
OdpowiedzUsuń