Dziś trochę inspirująco, ale nie bez powodu tak naprawdę. Kiedyś dawno temu coś wspominałam na blogu, że planuje zrobić coś dużego i pracochłonnego - prawdziwe szydełkowe wyzwanie. A wszystko zaczęło się od zaproszenia na ślub mojej przyjaciółki i naszych żartów, które przerodziły się w swego rodzaju wyzwanie, że ja to pewnie przyjdę na jej ślub w szydełkowej sukience, którą specjalnie na tą okazje wydziergam. Znamy się nie od dziś i panna młoda zgadła moje zamiary, jednak uznałam, że nie może być to ładna, choć zwykła sukienka do kolan, którą mogłabym potem nosić zapewne i na bardziej codzienne okazje. Wymyśliłam sobie zatem długą szydełkową suknie wieczorową ! Pomysłu na nią jeszcze nie miałam, a w SH znalazłam idealną bazę pod przyszłą sukienkę - szytą jak na miarę suknie z lekko rozkloszowującym się dołem z wiśniowej satyny. Sama sukienka jest doskonała w swej prostocie, więc w takiej postaci na pewno też kiedyś ją wykorzystam :) Wracając jednak do szydełkowej sukienki... Zaczęłam w wrześniu szukać natchnienia lub jakiegoś gotowego pomysłu na sukienkę. Pomysły owszem były, ale jestem wybredna i zawsze było coś nie tak. I tak wpadłam na sukienkę powyżej autorstwa oczywiście Vanesy Montoro ! Bardzo mi się spodobała, bo w sumie jak na jej projekty to była dość skromna ;) Jednak składała się z drobnych elementów, a ja obiecała sobie trzymać z daleka od sukienek wieczorowych z koronki irlandzkiej i innej "misternej dłubaniny" by nie stracić cierpliwości i polec na polu szydełkowej walki ;) Tak, więc może kiedy indziej spróbuje czegoś takiego...
Tak, przeglądam różne magazyny i w rosyjskim Duplecie znalazłam takie dwie fajne inspiracje. W sumie proste i nie nazbyt zdobione jak to często ma miejsce w pomysłach z szydełkowej prasy...
Potem przypomniałam sobie o sukience Calisty Flockhart, która owszem jest bardzo prosta ( koronka filetowa ) jednak uznałam, że lepiej wyglądała by w takich cielistych kolorach niż w czerni... Kolejna interesująca sukienka okazała się mieć opis w j. angielskim, więc płacenie paru $ za taki wzór zdecydowanie nie miało by sensu, jeśli specyfika językowa mogła by okazać się barierą nie do przebicia :)
Szukała i szukałam... Aż wyszukałam parę ciekawych projektów od Giovany, która jest szydełkową projektantką w Ameryce Południowej nr 2 po wspominanej wcześniej Vanesie Montoro. Może kiedyś przybliżę wam jej prace :) Sukienki z rękawem są idealne na zimowa porę, ale jednak bałam się, by mnie nie przytłoczyła taka ilość szydełka ;)
Pomysły z katalogów mody ślubnej też były niezłe, choć znowu potrzebowałabym więcej włoczki, a i bała bym się by nie przebić panny młodej, która bynajmniej w żadnej bezie nie wystąpi, choć ślub będzie bardzo elegancki. Szukałam więc i szukałam aż natrafiłam na znaną wam zapewne księżna Chrlene żonę księcia Alberta z Monako. Jednak jej kreacje choć szydełkowe ( za co ma u mnie plus ) i podobno od lokalnych twórców, to jednak jakoś nie do końca przypadły mi do gustu...
W końcu wpadłam, na pomysł by poszperać za retro propozycjami prosto z lat 30-tych XX w. i to był strzał w 10! O tym jednak w drugiej części notki...P.S. fotki można powiększyć klikając na nie :)
Źródło zdjęć:
1. club.osinka.ru